REKOLEKCJE RRN DIECEZJI RZESZOWSKIEJ W MEDJUGORIE DZIEŃ 2 11.07.2021r.

Przyjazd na Riwierę Makarską. Wypoczynek nad Adriatykiem. Kilkugodzinny odpoczynek, kąpiel i  pobyt na plaży chorwackiej.

Msza święta w Sanktuarium Matki Bożej z Lourdes w Vepric, morze, plaża, ciepła woda, a jednocześnie piętrzące się góry sprawiły, że usta i serca wznosiły się do Boga w uwielbieniu i dziękczynieniu. Maryjo dziękujemy, że nas tu zaprosiłaś.

Pycha – śmiertelny wróg życia duchowego

       Na początkowym etapie drogi do świętości  przypisujemy sobie to, czego Bóg przez nas dokonuje. Dzieje się tak, ponieważ nie dostrzegamy odrębności działania Bożego w naszym życiu w stosunku do tego, co czynimy sami z siebie. Nie widzimy swojego zła.

 Takim czytelnym obrazem naszej nicości, a także nieustannego działania łaski w naszym życiu jest obraz Morza Martwego i wpadającej do niego rzeki Jordan. Morze Martwe to morze bez życia. Wśród jego cech charakterystycznych właśnie martwota – spowodowana czterokrotnie wyższym zasoleniem niż wody oceanów – wybija się na pierwszy plan. Jordan, który na pewnym odcinku swojego biegu przepływa przez pełne ryb jezioro Genezaret, niesie ze sobą całe bogactwo życia. Kiedy jednak jego wody wpadają do Morza Martwego, wszystko ginie. 

Rzeka Jordan jest pewnym obrazem zalewu łask, jakich dostępujemy nieustannie, zwłaszcza przez uczestnictwo we Mszy św.  Można przyjąć, że w każdej chwili odprawiana jest gdzieś na kuli ziemskiej Msza św. i może co sekundę albo i częściej padają słowa Przeistoczenia. 

Ludzkość jest zatem wciąż na nowo zanurzana w uobecniającej się Przenajświętszej Ofierze. Wciąż jesteśmy zalewani bezmiarem łask, które powinny ożywiać i pogłębiać nasze życie wewnętrzne. Tymczasem nasza nędza duchowa jest wciąż przerażająca.

Dlaczego skuteczność tak wielu udzielanych nam łask jest w naszym życiu wciąż znikoma czy nawet żadna?

– To z pewnością pycha zabija w nas życie nadprzyrodzone, podobnie jak sól Morza Martwego zabija wszelkie wpadające do niego istoty żywe.

 W martwym morzu naszej pychy i nieuporządkowanej miłości własnej mieszczą się zmarnowane przez nas łaski na skutek naszej niewłaściwej postawy w czasie Mszy św., w czasie modlitwy, w czasie spotkania z Chrystusem w drugim człowieku, łaski zmarnowane z powodu braku modlitwy oczekiwania na spotkanie z Chrystusem w Eucharystii. Mieszczą się w nim wszystkie pragnienia urządzenia się, łatwego życia, braku radykalizmu w służbie Chrystusowi. 

Martwe morze naszej pychy i miłości własnej to obraz człowieka, który, będąc chrześcijaninem, żyje tak, jakby Bóg nie istniał, który świadomie i dobrowolnie wybiera życie podobne do życia pogan, a może jeszcze gorsze.

Naszą nędzę dobrze uwidaczniają reakcje na jakieś, choćby błahe sukcesy czy okruchy sympatii ze strony innych. Przeżywana przez nas radość to często radość z pobudek egoistycznych, która staje się pożywką dla naszej pychy – bo ta nie wybrzydza i z wyjątkiem sprzeciwiającej się jej pokory potrafi karmić się wszystkim.

W takich sytuacjach niezwykle cenną wskazówką są dla nas słowa św. Teresy Uznaj, że jesteś niczym i wszystkiego oczekuj od Boga. 

              Kiedy poznajesz prawdę o swojej nędzy, najważniejsze jest, byś równocześnie zdobył się na szalony akt ufności w miłosierdzie Boże. Powinieneś wyznać wówczas Bogu: Panie, wierzę, że Ty kochasz mnie, bo przecież wciąż dajesz mi nowe łaski, mimo że ja wszystko marnuję. Ufam, że Ty sam skruszysz moją pychę. Uznaję moją nicość, którą dobrze oddaje obraz Morza Martwego i oczekuję wszystkiego od Ciebie – oczekuję potopu Twoich łask, który sprawi, że morze martwe mojej duszy ożyje, że dokona się cud przemiany mojego serca.

Konferencja ks. Krzysztof